czwartek, 19 grudnia 2019

"Na krawędzi" Jacueline Wilson

Wiek: 8+


Dziewięcioletni Tim przepada za oglądaniem telewizji. Lubi też rysować, czytać i rozwiązywać łamigłówki. W szkole jest dobry ze wszystkich przedmiotów oprócz...wf. Dlatego tata postanawia wysłać go w wakacje na obóz sportowy. "Wakacje w Krainie Przygody" - to brzmi zachęcająco. Zwłaszcza dla taty, który był w szkole znanym sportowcem. Jednak Tima wizja obozu wpędza w przerażenie. Co więcej, niestety jego wyobrażenia się spełniają. Jedzie na obóz z pluszowym misiem pod pachą, co wywołuje zdegustowaną minę taty. Poza tym okazuje się, że w grupie jest największym fajtłapą, obok chłopca szybko nazwanego Łasuchem. To przez nich dwóch Tygrysy przegrywają w kolejnych obozowych rywalizacjach.
Jakoś nie spodobała mi się ta książka. Drażniła mnie bardzo postawa ojca wobec syna, wyzywanie dziecka od maminsynków i próba zrobienia z niego "twardziela". Żal mi było Tima, który wielokrotnie był na obozie po prostu przerażony, a najczęściej czuł się gorszy, odrzucony i wiecznie wyśmiewany. Nie lubię takich sytuacji, nie lubię takich książek dla dzieci.
W końcu Tim znajduje przyjaciół i nabiera wiary w swoje umiejętności. Ale jaką cenę musi za to wcześniej zapłacić:(

środa, 18 grudnia 2019

"Święta dzieci z dachów" Marten Sanden

Wiek: 7+


Kolejna adwentowo-świąteczna, piękna książka od Wydawnictwa Zakamarki.
Trójka dzieci ucieka na początku grudnia z domu dziecka. Tęsknota za miłością, bliskością, rodziną jest tak wielka, że są w stanie uwierzyć we wszystko. Dlatego właśnie Stella i mały, tajemniczy Issa wysiadają na dworcu  w Sztokholmie  ze swoją przyjaciółką Mago, podążają za jej marzeniem, że tu właśnie spotka się ze swoim tatą, który zabierze cała trójkę do szczęśliwego domu.
Na dworcu spotykają staruszka, który prosi o datek. Pojawia się też Pirania, jedna z dzieci z dachów. To ona przedstawia trójce przybyszów sytuację żebraka. Issa musi pomóc Niklassonowi odzyskać tożsamość. A ma na to czas do świąt. Pomagają mu dzieci z dachów i Miriam, właścicielka pięknego sklepu.
To dość nierówna książka. Na początku smutna, ale i realistyczna. Moje matczyne serce wypełniło się przerażeniem przy czytaniu o samotnych dzieciach  - uciekinierach, które spędzają zimę na ulicy. Potem zaczyna się robić magicznie. Ale i trochę oklepanie ;) Pojawiają się elfy, renifery i fabryka Mikołaja. Jest też czarny charakter i zagadka ;) Przez pierwsze kilka rozdziałów akcja snuje się wolno i płynnie. Potem nagle przyspiesza i staje się trochę płytka i chaotyczna.
Ale to i tak nie przeszkadza w tworzeniu świątecznego klimatu:) A happy end w pełni pasuje do wigilijnego nastroju.
W trakcie lektury odnalazłam kilka nawiązań do innych książek, które na pewno nie umkną wytrawnym czytelnikom;)
Na pewno na uwagę zasługuje wydanie, jak zwykle w Zakamarkach-piękne, głównie dzięki nastrojowym ilustracjom i dużemu formatowi.

"Sznurówka, ptak i ja" Ellen Karlsson

Wiek: 8+


Żeby nie było tak monotematycznie przedświatecznie i zimowo, tym razem przenosimy się książkowo do wakacji i lata. Selma spędza je u dziadków na szwedzkiej wyspie. Po wakacjach ma zmienić szkołę, co trochę ją martwi i stresuje, a trochę nie. Bo w  starej szkole w mieście i tak nie ma żadnej przyjaciółki. Selma ma za to w sobie dziwnego ptaka, który ciągle dziobie ją w serce i wypomina: a to brak przyjaciółki, a to, że się do czegoś nie nadaje, a to że czegoś nie umie...
Na wyspie Selma stara się udawać, że nie słyszy ptaka. I stara się nie przejmować brakiem przyjaciółki.
Wszystko się zmienia, kiedy poznaje zawadiacką, pełną energii i pomysłów, odważną Sznurówkę. Sznurówka nosi czapkę z daszkiem, nie ma oporów przed niczym i o wszystkim potrafi mówić "prosto z mostu". Dziewczynki zaprzyjaźniają się, zakładają Klub Miłośników Przyrody. To dzięki Sznurówce Selma zaczyna wierzyć w siebie i swoje możliwości. I to Sznurówka ostatecznie przegania dziobiącego Selmę ptaka!
Ta w sumie dość niepozorna książka porusza dwa bardzo ważne tematy: wewnętrznego krytyka i wagi dziecięcej przyjaźni. Wg mnie nie powinno się zostawić dziecka sam na sam z tą lekturą. Zwłaszcza z takim, które ma w sobie dziobiącego ptaka, warto o nim porozmawiać przy okazji czytania. Być może i ono znajdzie kogoś, kto pomoże wygonić krytykującego potwora.

poniedziałek, 16 grudnia 2019

"Patrz, Madika, pada śnieg!" Astrid Lindgren

Wiek: 4



Jest niedziela. Na Czerwcowym Wzgórzu wszyscy jeszcze śpią.  A rano wita ich niespodzianka: pada śnieg! To okazja do wesołych zabaw i bitwy na śnieżki! Niestety, następnego dnia Madika ma gorączkę i nie może iść z Alvą do sklepu po gwiazdkowe prezenty, tak jak jej młodsza siostra Lisabet.
Przed sklepem w mieście Lisabet spotyka małego Gustawa, jadącego na gapę na płozach z tyłu sań. Chłopak tak się przechwala, że Lisabet też chce wypróbować tej sztuczki. Jednak, niespodziewanie, sanie Anderssona, na których stanęła, ruszyły i powiozły ją daleko za miasto! Gdy pijany woźnica odkrywa pasażera na gapę, zostawia dziewczynkę w lesie, by sama wracała do domu. Biedna Lisabet brnie przez zaspy i już wcale nie lubi śniegu! Czy ktoś ją uratuje?
A w domu czeka stęskniona i zmartwiona siostrzyczka. Rodzice wraz z sąsiadami i Alvą wyruszyli na poszukiwanie zguby w ciemną noc...
Po pierwsze to trzymająca w napięciu opowieść, poruszająca wiele tematów: i siostrzane relacje, i konsekwencje nierozważnych decyzji, i nieodpowiedzialność dorosłych, i troskę rodziców. Ważna do dyskusji z dzieckiem.
I piękne zdanie, podsumowujące troskę rodziców i siostry, poszukujących małej Lisabet:
 „No bo pewnie, że to duża różnica, czy jest dwoje dzieci, czy tylko jedno.” 



Po drugie: książka jest po prostu piękna! Duża, w twardej okładce i tak bardzo, bardzo zimowa! Urocze ilustracje można oglądać bez końca:)

poniedziałek, 9 grudnia 2019

"Święta z Anią" L.M. Montgomery



Tym razem klasyka na Boże Narodzenie :) Niezawodna pani Montgomery w świąteczny wydaniu:)
To zbiorek kilku opowiadań o tematyce ściśle bożonarodzeniowej. Dwa z nich pochodzą z książek o Ani z Zielonego Wzgórza. Reszta była pisana "pod zamówienie", do czasopism, zgodnie z narzuconymi wytycznymi. Pojawia się w nich lekkie moralizowanie, są cukierkowe i dość proste. Nie ma się co dziwić. Właśnie tego oczekiwali czytelnicy przedświątecznych wydań gazety, w związku z tym tego wymagał wydawca. Montgomery, mimo, że nienawidziła pisać tych opowiadań na zamówienie, ze względów finansowych musiała to robić przez całe życie.
Jednak w grudniu nie można oczekiwać chyba przyjemniejszej lektury dla nastolatki, która chce poczuć świąteczny nastrój płynący z kartek książki. Wszystkie opowiadania  są przesycone ciepłem, dobrocią, nostalgią. Jak to bywa często u Montgomery, duch Bożego Narodzenia potrafi skruszyć nawet twarde serca, obudzić w duszy pragnienie czynienia dobra drugiemu człowiekowi, zdziałać cuda i przynieść niesamowite niespodzianki:)
Uwielbiam książki L.M. Montgomery. Nie mogło więc zabraknąć "Świąt z Anią" w grudniowy wieczór przed kominkiem :)

czwartek, 5 grudnia 2019

Książka mojego dzieciństwa: "Fotoplastykon" Krystyna Siesicka



Bardzo lubię wracać do książek Siesickiej. I tych typowo młodzieżowych, i tych bardziej "dorosłych", starszych i nowszych.
"Fotoplastykon" to raczej młodzieżówka i to taka starsza, wydana w 1969 roku.
Po wypadku Jana zostaje uziemiona w łóżku. Nie może chodzić. Czuje się trochę znudzona, trochę zepchnięta na margines życia, odsunięta od świata. Niby każdy do niej na chwilę wpadnie, ale to tylko takie przerywniki. Kiedyś dużo pisała, w biurku ma schowanych kilka rękopisów powieści. Tata proponuje, by wróciła do tego zajęcia. Jednak dziewczyna twierdzi, że "nie można napisać powieści, jeżeli nie ma się żadnej pożywki dla wyobraźni (...). Jeżeli wokół człowieka nic się nie dzieje. A przecież wokół mnie nie dzieje się nic".
Czy rzeczywiście? Przecież pięć osób pod jednym dachem "to nie tylko pięć par kapci w korytarzu i nie tylko brzęk zmywanych naczyń." Przecież dom to też świat. I tu na pewno coś się dzieje. Jana zaczyna bacznie obserwować codzienność swojej rodziny i spisywać swoje spostrzeżenia.
Z tych zapisków wyłania się obraz całkiem zwyczajnej, bardzo sympatycznej rodziny. Poznajemy problemy szkolno-towarzyskie 15-letnich bliźniaków, rozterki filozoficzno-egzystencjalne Agaty, szalone pomysły Jaśka-sportowca, w tle przewijają się ich koledzy i koleżanki, a nawet dyrektor z tatowego przedsiębiorstwa, który ma  złożyć wizytę.
Jana jest dobrą słuchaczką i obserwatorką. Rodzeństwo często wpada na chwilę do jej pokoju, by zwierzyć się ze swoich problemów, opowiedzieć śmieszne wydarzenie w klasie, poradzić się, choć chwilami moralizatorski ton starszej siostry trochę ich irytuje.
W brulionie Jany dużo jest dojrzałości, trafnych wniosków, przemyśleń.
Nie ma tu jakiejś konkretnej akcji. To zbiór obrazów, historyjek, scenek, z jakich składa się codzienne życie rodziny. 
Może ta krótka powieść trochę trąci myszką, ale nadal czyta się ją bardzo przyjemnie. 

środa, 4 grudnia 2019

"Nazywam się...Maria Skłodowska-Curie" Lluis Cugota

Wiek: 10+


Mimo, że książeczka wygląda dość niepozornie-jest cienka, bogato ilustrowana - to jest wielką skarbnicą wiedzy! I to takiej, która okazuje się przystępna dla nieco starszego dziecka. Nie bez powodu książka stała się lekturą szkolną dopiero w VI klasie, a wg mnie mogłaby i w starszej.
Czy dzieci wiedzą, kim była Maria Skłodowska-Curie? Niektóre kojarzą, że dostała Nagrodę Nobla. Ale za co? Co robiła? To już często trudniejsze pytania.
Książka jest biografią mającą przybliżyć dzieciom tę postać. Obok faktów z życia noblistki, znajdziemy tu mnóstwo fachowych informacji na temat tego, co robiła w laboratorium, jak odkrywała pierwiastki, jak badała z mężem promieniotwórczość. A w tle wydarzenia codzienne: narodziny dzieci, spotkania z bliskimi. Wcześniej-nauka, pierwsza praca, wyjazd do Paryża. 
Autor używa wielu naukowych nazw, zwrotów przy opisie doświadczeń. Na pewno łatwiej będzie poznawać pracę pani Marii uczniom, którzy mieli już do czynienia z chemią, fizyką, znają takie pojęcia jak atom, pierwiastek itp.
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, czytelnik ma więc poczucie, jakby słuchał opowieści samej Marii Skłodowskiej.
Książka jest fascynująca, nie tylko dla dzieci. Dorosły czytelnik też może się z niej sporo dowiedzieć.

wtorek, 3 grudnia 2019

Książka mojego dzieciństwa - "Za minutę pierwsza miłość" Hanna Ożogowska



Ewa i Irka, dwie trzynastolatki, przyjaciółki, uwielbiają razem odrabiać lekcje. Jednak przy wspólnych spotkaniach szybko szkolne książki idą na bok, a dziewczyny prowadzą długie rozmowy na temat miłości. Na razie to ich siostry są zakochane, po raz kolejny. Dziewczyny rozważają istotną kwestię, w kim by tu się zakochać, oczywiście z wzajemnością;) Bo przecież wszyscy wkoło są chyba zakochani, tylko one nie!
A oprócz tego, młodzież na przełomie lat 60-tych i 70-tych miała naprawdę dużo problemów, niektóre podobne do dzisiejszych, a inne całkiem odmienne;) Bo co tu zrobić na przykład, jak upadnie pożyczone szydełko mamy i się ukruszy? Albo jak wybrnąć z urzędowo naliczonego podatku od psa, gdy tego psa (inna sprawa-wymarzonego) wcale się nie ma?
O jakże miło czytało mi się tę książkę, i kiedyś, ze 30  lat temu, i dziś!  Mnóstwo zabawnych sytuacji (z parasolem wpuszczają nawet na film od 16 lat:D ), a do tego relacje między ludźmi, i tymi młodszymi, i starszymi, takie jeszcze bliskie, takie bezpośrednie, bez udziału różnych komunikatorów...Co to były za czasy, kiedy ze sprawą wymagającą natychmiastowej konsultacji i nie znoszącą zwłoki biegło się po prostu do kolegi dwa domy dalej i opowiadało się o tej ważnej kwestii z wypiekami na twarzy. Kiedy nie było telefonów komórkowych w dłoni (bo już nawet nie kieszeni...) każdego, a tylko stacjonarne, na stoliku w przedpokoju i nigdy nie było wiadomo, czy się zastanie osobę, do której się dzwoni, czy nie...Co za czasy, kiedy w szkole na przerwach po prostu rozmawiało się z rówieśnikami, a w domu z rodziną, a nie siedziało z nosem utkwionym w wirtualnych obrazkach...
To nie miejsce na dyskusje, czy to były czasy lepsze czy gorsze niż dzisiejsze, jednak na pewno miejsce odpowiednie na polecenie tej książki!
Ja wróciłam do niej z wielkim sentymentem:)
Spotkamy tu bohaterów wydanej wcześniej "Głowy na tranzystorach", jednak spokojnie "Za minutę pierwszą miłość" można czytać niezależnie od poprzedniczki.

poniedziałek, 2 grudnia 2019

"Chłopiec, dziewczynka i mur" Ulf Stark

Wiek: 7+


Książki szwedzkich autorów, wydawane przez Wydawnictwo Zakamarki, charakteryzują się prostym językiem, krótkimi zdaniami i ważną treścią.
Tak jest i w tym przypadku.
Adham widzi za oknem swojego pokoju mur. To pierwszy obraz, jaki wita go codziennie po przebudzeniu. Za murem jest ich dom, ogród, szkoła. Ale teraz chłopiec z rodzicami i siostrą Sulafą muszą mieszkać tu, po tej stronie muru. Tęsknią za domem. Sulafia ma dwa marzenia: chciałaby zostać poetką i zjeść jeszcze raz pomarańczę z drzewa z ich ogrodu za murem.  Adham obiecuje siostrze, że zdobędzie dla niej owoc. Pokona barierę muru. Pomysłowy chłopiec dopina swego. Zdobywa nie tylko pomarańcze. Przynosi też z powrotem śmiech. I słońce, dzięki któremu dzieci mogą spróbować wyhodować z pestek drzewka po tej stronie muru.
Ta oszczędna w słowa i ciekawie ilustrowana  opowieść porusza i na długo zapada w serce.
Zainspirowana była podróżą autora i ilustratorki do Palestyny.

niedziela, 1 grudnia 2019

"Skrzat nie śpi" Astrid Lindgren

Wiek: 4+


To kolejna zimowo-świąteczna propozycja, tym razem dla trochę młodszych dzieci.
Nocą w zagrodzie wszyscy śpią. W otulonym śniegiem świecie panuje cisza. Tylko mały Skrzat czuwa. Mieszka w kącie strychu, w samotnej zagrodzie gdzieś w środku lasu. Skrzat wstaje nocą, dogląda zwierząt, rozmawia z nimi, robi obchód gospodarstwa. Pilnuje porządku.
Nikt nigdy Skrzata nie widział. Tylko ślady na śniegu, widoczne rano, zdradzają jego obecność.
Ta pełna ciepła, urok opowieść przywołuje tęsknotę za śniegiem, zimową beztroską. Budzi spokój. Kojarzy się z takim krzątaniem, zaopiekowaniem się. Skrzat przywodzi mi wręcz na myśl taką troskliwą mamę, gospodynię, która cichutko przemyka po domu późnym wieczorem, kiedy już wszyscy śpią i jeszcze tu coś poprawi, tam otuli dziecko kołderką, doleje wody do miski pieska, sprawdzi, czy wszystko w porządku :) Aż ciepło się robi na sercu mimo zimna na dworze :)