wtorek, 30 lipca 2019

"Mazurscy w podróży. Bunia kontra fakir" Agnieszka Stelmaszyk

Wiek: 9+


Do tej pory znaliśmy panią Stelmaszyk z rewelacyjnych "Kronik Archeo". Dlatego, gdy przeczytałam o ukazaniu się pierwszego tomu nowej podróżniczo-przygodowej serii, zamówiłam go bez wahania. Czy zaspokoił moje oczekiwania? Chyba nie do końca.
Tym razem głównym bohaterem jest jedenastoletni Jędrek Mazurski, który wyrusza w podróż samochodem po Europie z rodzicami, nieco starszą kuzynką Mercelą i szaloną babcią zwaną bunią. Celem jest Hiszpania, jednak po drodze rodzina chce zwiedzić kilka miejsc w różnych krajach: we Francji, Włoszech, Austrii i Polsce.
Podróż jest dość forsowna, wiele godzin spędzonych w samochodzie trochę nuży młodzież. Do tego upał daje się we znaki, a każdy chciałby zwiedzić coś innego, jego interesującego.
Już na samym początku Jędrek i bunia są świadkami pewnego oszustwa w wykonaniu dziwnego lewitującego fakira i jego szajki. Od tej pory fakir pojawia się w kolejnych miejscach pobytu rodziny Mazurskich. Nie daje to spokoju Jędrkowi i wreszcie, już w Polsce, okazuje się, że intuicja go nie zawiodła i rzeczywiście dziwna grupa zamieszana jest w kryminalną działalność.
 W książce jest wszystkiego po trochu: relacji z podróży, opisów zwiedzanych miast, wraz ze szczegółami architektonicznymi i historycznymi, wątku kryminalnego a nawet miłosnego! I to  zaskakująco Amor dopadł nie młodzież, a sędziwą bunię;)
Co mi się nie spodobało: miałam wrażenie, że autorka próbowała trochę na siłę, trochę "na szybko" upchnąć w książce jak najwięcej. Z tego powodu każdy wątek, każdy temat jest potraktowany jakoś tak po macoszemu. Do powieści zakradł się chaos. Jest tego po prostu za dużo. Z jednej strony mamy dokładną relację, co Jędrek jadł na każdy posiłek (nawet mój jedenastolatek zauważył, że oni ciągle chodzą po restauracjach i jedzą...), z drugiej: o ważnych miejscach w Wenecji czy Francji jest wspomniane bardzo pobieżnie. Przyznaję, na końcu każdego rozdziału znajdują się opisy istotnych i polecanych do zwiedzenia obiektów, ale za to jest to zrobione w sposób tak encyklopedyczny, że młodszy czytelnik, znużony suchymi faktami, szybko pominie te wstawki.
Kolejna rzecz: wątek kryminalny. Oj, w porównaniu z Kronikami wypada tu bardzo blado...A mogłoby być tak ciekawie! Fakir  tylko na chwilę, niespodziewanie, raz tu i raz tam, za to na końcu nagle wybucha afera, policja, chwila ciekawej akcji i...już po wszystkim:( Pozostaje duży niedosyt...
Romans buni z pewnym Hiszpanem - w pewnym momencie nabiera kolorów, by za chwilę znów okazać się słomianym ogniem. I znów zaskakujący finał, wręcz mało realny: dowiadujemy się, czemu zakochany nie stawił się na randce i w jaki dziwny sposób odnalazł bunię w dalekim kraju. Mojemu synowi nasunęła się szybko pewna trafna myśl: czy bunia znała aż tak dobrze hiszpański, by dogadywać się z łatwością z obcokrajowcem? Moje dziecko wie, jakich trudności nastręcza brak znajomości języków obcych;) Niestety, w książce ani razu nie pada informacja co do poziomu wiedzy w tej dziedzinie ani buni, ani reszty rodziny;)
W tej krótkiej powieści jest tyle wątków, że mogłoby ich wystarczyć na kilka ciekawych książek. Wtedy mogłyby być satysfakcjonujące. Jak Kroniki, w których każdy tom dotyczy innego kraju i innej zagadki kryminalnej.
Jednym słowem, Mazurscy trochę mnie rozczarowali...
Dużym plusem była zbieżność krajów i miejsc zwiedzanych przez Mazurskich z tymi, w których my byliśmy w ostatnim czasie:) Z ciekawością czytaliśmy spostrzeżenia pani Stelmaszyk i porównywaliśmy ze swoimi. Miło oglądało się też dołączone do tekstu zdjęcia, by przypomnieć sobie szczegóły naszych podróży:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz