piątek, 22 stycznia 2021

"Złoty dukat" Grażyna Bąkiewicz

 


Jako, że od urodzenia jesteśmy Łodzianami, tylko kwestią czasu było, kiedy sięgniemy po serię "Opowieści dzieci fabrykanta" Grażyny Bąkiewicz. 

Mimo, że "Złoty dukat" został wydany jako drugi, to chronologicznie akcja dzieje się tu wcześniej, niż "A u nas w domu".

Ludwik Geyer, pierwszy z wielkich łódzkich fabrykantów, przybył z Niemiec i na rogatkach miasta wybudował "białą fabrykę". Dlaczego akurat pomalował ją na biało, jeśli większość budynków była wówczas czerwona od cegieł? Legenda głosi, że dawno temu do miasta przybył diabeł i spalił je. Ocalały tylko białe budynki. Dlatego Geyer, mimo, że to tylko przesądy, zdecydował, że i jego fabryka będzie biała (do dziś znana jest pod tą nazwą). 

Historię miasta poznajemy z punktu widzenia siedmiorga kilkuletnich dzieci króla bawełny. To one poznały przez przypadek legendę o diable i postanowiły poszukać zgubionego przez niego złotego dukata. Śledząc przygody rodzeństwa, wędrujemy ulicami Łodzi z połowy XIX wieku. To nie lada gratka dla młodego czytelnika, który zna doskonale opisywane w książce miejsca, tyle, że 150 lat starsze! Przy okazji poznaliśmy wile ciekawostek i nieznanych nam wcześniej faktów z historii naszego miasta.

Nie oparliśmy się pokusie połączenia lektury ze spacerem po okolicach białej fabryki. Odwiedziliśmy też Stary Cmentarz, na którym odnaleźliśmy m.in.  nagrobki rodziny Geyerów. I tak historia spotkała się ze współczesnością :)

czwartek, 21 stycznia 2021

"Śnieżna siostra" Maja Lunde


Wprawdzie święta Bożego Narodzenia, a tym bardziej adwent już dawno za nami, a "Śnieżna siostra" jest typowo adwentową książką (podzieloną na 24 rozdziały do czytania w każdy dzień grudnia), jednak od dawna marzyłam o jej przeczytaniu i gdy trafiła w moje ręce, nie zważałam na to, że już jest styczeń!

Od razu moją uwagę przykuła piękna, twarda i duża okładka (wszystkie adwentowe książki wydawnictwa Zakamarki są takie duże i pięknie wydane). Dalszy zachwyt wywołały cudowne, klimatyczne ilustracje. Dopiero, kiedy nasyciłam nimi oczy, przeszłam do tekstu.

A ten pełen jest magii ale i smutku.

W ostatnie wakacje zmarła starsza, 16-letnia siostra Juliana. Wcześniej borykała się prawdopodobnie z anoreksją i depresją, bo była ciągle smutna, nie miała ochoty wstawać z łóżka i chudła z każdym dniem coraz bardziej...Rodzice nie mogą się otrząsnąć ze smutku i żałoby, nie są już tymi rodzicami, co wcześniej. Jakby nie zauważali ani Juliana i jego małej siostrzyczki, ani siebie nawzajem. Nawet tuż przed Bożym Narodzeniem w domu nie ma żadnych ozdób ani przygotowań do tych pięknych świąt...

Julian jest świetnym pływakiem. Wiele godzin spędza z przyjacielem na basenie, chcąc w ten sposób uciec przed smutkiem. To właśnie tam pewnego dnia poznaje Hedvig, radosną dziewczynę, pełną życia i energii, która wkrótce odmieni jego życie, wleje w nie mnóstwo blasku i ciepła. Dzieci spędzają ze sobą coraz więcej czasu, Julian jest stałym gościem w pięknym, świątecznie udekorowanym domu Hedvig, gdzie wspólnie jadają śniadania i bawią się w chowanego. W swoim ogródku Hedvig lepi ze śniegu śnieżną siostrę, jakże podobną do tej prawdziwej siostry Juliana!



Przed domem dziewczynki pojawia się czasem dziwny, starszy pan. Julian odnajduje go w jego pracowni, gdzie staruszek maluje piękne, niepowtarzalne kartki świąteczne. To od niego chłopiec dowiaduje się prawdy o Hedvig. Prawdy, która zwala go z nóg, a i mnie, przyznaję, zaskoczyła.

Ta opowieść jest naprawdę magiczna i piękna. Mimo smutku, żałoby, przebija z niej dużo radości i nadziei. Porusza też bardzo ważny temat samotności dzieci emocjonalnie opuszczonych przez rodziców pogrążonych w żałobie.

Z jednej strony w dużej części jest to ciepła opowieść adwentowa dla dzieci. Z drugiej-są w niej fragmenty, które zdecydowanie poruszają serca dorosłych, a czasem walą dosłownie obuchem w głowę...

sobota, 16 stycznia 2021

"Ten obcy" Irena Jurgielewiczowa

 Wiek: 12+

 

Książka mojego dzieciństwa. Ba, książka dzieciństwa moich (i pewnie nie tylko moich) rodziców! Wydana po raz pierwszy w 1961 roku nieco trąci myszką, ale i tak przygody grupki przyjaciół przykuwają uwagę!

Ula, Pestka, Julek i Marian spędzają lato w malutkiej osadzie Olszyny. Nieopodal na rzece utworzyła się wysepka, którą zaadaptowali dla siebie. Zbudowali szałas, zanieśli niezbędne drobiazgi. Pewnego dnia odkrywają, że na wyspie ktoś był! Początkowa złość i chęć walki z intruzem szybko ustępują miejsca ciekawości. Okazuje się, że nieproszonym gościem, obcym, jest Zenek, ich rówieśnik, bardzo tajemniczy chłopak, nie mający gdzie przenocować. Sprawa się komplikuje, kiedy w ranę na stopie przybysza wdaje się zakażenie. Zenek unika ludzi, nie chce nic o sobie opowiadać poza tym, że poszukuje wujka. Jego "dorosłość" i samodzielność imponują całej czwórce. Chłopcy zazdroszczą mu ciekawego życia, w dziewczynkach zaczyna kiełkować zauroczenie, a nawet pierwsza miłość. 

Wielką zaletą powieści jest warstwa psychologiczna. Autorka świetnie nakreśla postać każdego z bohaterów, ukazuje problemy rodzinne i sposoby radzenia sobie z nimi. Przyjaźń, lojalność, odwaga to pojęcia wtedy oczywiste i priorytetowe. Warto się zastanowić, jak jest dziś, czy nie straciły na wartości?

Przy okazji obserwujemy warunki życia na powojennej wsi, zupełnie egzotyczne i zaskakujące dla współczesnego młodego czytelnika. Bieganie na bosaka całe dnie, kuchnia opalana węglem.

Mimo, że powieść jest już wiekowa, warto po nią sięgnąć, by wrócić do świata, który mimo trudności, biedy, był dużo bardziej przyjazny człowiekowi. W czasach, kiedy rzeczywistość wirtualna nie pojawiała się chyba nawet w książkach z gatunku s-f, ludzie byli otwarci na siebie, chętni do pomocy. Dzieci miały przyjaciół, z którymi spędzały całe dnie na zabawach, rozmowach, wspólnie stawiając czoła przeciwnościom i problemom. 

Myślę, że niejeden czytelnik zatęskni w skrytości ducha za takim światem i takimi przyjaciółmi jak Ula, Pestka, Marian i Julek...