środa, 9 marca 2022

"Dachołazy" Katherine Rundell


Podczas katastrofy statku na La Manche nieco ekscentryczny i roztrzepany Charles znajduje dryfującą w futerale po wiolonczeli malutką dziewczynkę. Postanawia ją przygarnąć, choć nie ma pojęcia, jak się wychowuje dzieci. Przekonany, że miłość i intuicja wskażą mu drogę, wychowuje Sophie na nietuzinkową kilkulatkę, ciekawą świata, ubóstwiającą książki i niecofającą się przed żadnymi przeciwnościami losu. Niestety, opieka społeczna jest zdania, że Charles nie nadaje się na opiekuna, biorąc pod uwagę choćby fakt, że dziewczynka nosi spodnie, nie zna Pisma Świętego, je w dziwnych porach niestandardowe posiłki i mówi, co myśli. Kiedy widmo sierocińca staje się bardzo realne, ta dziwna para ucieka do Paryża, stawiając sobie przy okazji za cel odnalezienie mamy Sophie. Choć dawno ślad po niej zaginął, pewną nadzieję daje malutka tabliczka przypadkowo odkryta w futerale po wiolonczeli. 

W Paryżu Sophie poznaje nietuzinowe towarzystwo: dachołazów, sieroty, które jak ona ukrywają się przed dorosłymi, pragnącymi zamknąć je w sierocińcach. Dziewczynka trafia do zupełnie innego świata: biedy, głodu, samotności. Dzieciaki są jednak niesamowicie lojalne, samodzielne i to one przyczynią się najbardziej do odkrycia śladów mamy Sophie.

Książka jest urocza, ciepła, pełna miłości i nadziei. To opowieść o najważniejszej i najpiękniejszej potrzebie: posiadania mamy. Bo "Matki to coś potrzebnego, jak powietrze i woda (...) Matka to miejsce, gdzie można odłożyć serce. Przystanek, na którym można odzyskać oddech (str 32). 

Magia przeplata się tu z przygodami, śmiech miesza ze łzami wzruszenia. A w tle rozbrzmiewa muzyka skrzypcowa i unosi się zapach paryskich uliczek. Wspaniała lektura!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz